piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 9


 Zeszliśmy do salonu. Logan i Carlos siedzieli i szukali czegoś w laptopie.
- Co robicie? - spytałam
- Szukamy jakiegoś kontaktu do Bezimiennej. - odpowiedział Logan
- Chcecie z nią pogadać?
- Tak. - odpowiedzieli równocześnie trochę poddenerwowanym tonem
- No to słucham.
  Obydwoje równocześnie podnieśli głowy i patrzyli na mnie ze zdziwionymi minami przez jakieś dwie minuty. Trochę bawiła mnie ta sytuacja.
- Ty jesteś Bezimienną? - spytał Carlos
- Talent odziedziczyłam po tym panu, który siedzi po mojej prawej stronie. - powiedziałam wskazując kciukiem na mojego brata
- Nie mogłaś nam szybciej powiedzieć?
- Powód dla którego wam nie powiedziałam zostanie między mną, a Jamesem.
- Widzicie jestem wyjątkowy. - powiedział James z nutką satysfakcji w głosie
  Uśmiechnęłam się. Chłopacy wytłumaczyli mi jak wygląda praca w ich wytwórni. Wstępnie się zgodziłam, ale to tylko wstępnie. Ostateczną decyzję podejmę po rozmowie z kimś z ich wytwórni. Vic i Rob próbowali się jeszcze dodzwonić na numer domowy, ale żadne z naszej czwórki nie podchodziło do telefonu.
  Następnego dnia wstałam po dwunastej. Postanowiłam zrezygnować z biegania i od razu ubrałam się w rzeczy na co dzień. Zeszłam na dół i powędrowałam do kuchni. Na stole leżała wiadomość od chłopaków.

    "Jesteśmy u Kendalla jakby co to dzwoń"
   
  Podeszłam do lodówki. Była pusta i to dosłownie. Najlepiej zostawić biedną Kamilę samą, bez jedzenia i jechać do przyjaciela, w którym się zakochała. Faktem jest, że oni nic nie wiedzą i na razie się nie dowiedzą, Przeszłam do salonu i wzięłam laptop Carlosa, był najbliżej, a mi nie chciało się iść na górę. Ledwo połączyłam się z internetem, a już usłyszałam, że ktoś próbuję się dodzwonić. Była to Alexa.
- Cześć Alexa. - przywitałam się z nią
- Cześć Kamila, jest Carlos?
- Ze mną to już nie warto pogadać? - spytałam
- Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. - powiedziała
- Dzięki.
  Zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o wydarzeniach z minionych dwóch tygodni. Rozmawiałyśmy ponad godzinę i rozmawiałybyśmy jeszcze gdyby nie to, że musiała iść do pracy. Przed zakończeniem rozmowy chyba z dziesięć razy przypomniała mi, że mam powiedzieć Carlosowi, żeby do niej zadzwonił.
  Zaczął mi doskwierać głód więc postanowiłam iść do baru, który w swoim menu  miał ofertę śniadaniową. Nie była daleko, więc mogłam się przejść i nie umrzeć z głodu. Kiedy tam dotarłam zamówiłam bułkę z sałatą, serem, pomidorem i ogórkiem. Po zjedzeniu postanowiłam się przejść.
- Powinniśmy pogadać. - usłyszałam znajomy głos Roberta
- Tak, ja się zgodzę i pogadam z tobą, potem, żeby nie mieć wyrzutów, że jestem nie fair pogadam z Vicky. Ty zrzucisz winę na Vicky, Vicky na ciebie. Może któremuś z was uwierzyła gdybym nie weszła w odpowiednim momencie.
  Chciałam się odwrócić i iść w swoją stronę, ale Rober chwycił mnie za ramiona i nie mogłam mu się wyrwać.
- Puść mnie!
  Nie zdążyłam szarpnąć się kolejny raz, ponieważ ktoś go uderzył, a po chwili mnie przytulił. Był to James, a przed nami stanęli Carlos i Logan.
- Nie słyszałeś co powiedziała? - spytał Carlos takim tonem, że sama się przestraszyłam
- Jeszcze się spotkamy. - powiedział patrząc mi w oczy
- Nie pozwolę cię skrzywdzić. - szepnął mi James do ucha
- Jak ja się cieszę, że już mnie z nim nie łączy.
  Wracaliśmy do domu w ciszy, co było nie możliwe przy tej czwórce. Spojrzałam na Jamesa. Miał smutną minę. Smutną to mało powiedziane, wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć łzami.
- Stało się coś?- spytałam
- Nie, a czemu pytasz?- dopiero po chwili spojrzał na mnie, najpierw wymienił spojrzenia z Loganem i Carlosem
- James, mnie nie oszukasz.
- Przysięgam, że nic się nie stało.
- skoro tak mówisz. - powiedziałam zrezygnowanym tonem
  Nie wierzyłam mu. Wiedziałam, że coś musiało się stać. Może cos z Kendallem? Weszliśmy do domu. Postanowiłam poczytać, więc poszłam do pokoju i tam stanęłam przed jednym z największych dylematów. Co mam przeczytać? Po krótkim czasie udało mi się zdecydować na książkę Złodziejka książek. Czytałam ją już chyba z dziesięć razy i nadal mi się podobała. Zeszłam na dół.
- Dzięki, że mi powiedziałeś. - usłyszałam głos Carlosa
- Ale co? - nie mogłam skojarzyć o co mu chodzi
- To, że miałem zadzwonić do Alexy. - odpowiedział
- No właśnie miałeś zadzwonić do Alexy. - weszłam do salonu
- Dzięki, że przekazałaś. - usłyszałam głos Lex dobiegający z laptopa Losa
- Przepraszam, zapomniałam.  - powiedziałam ze skruchą w głosie
- Masz szczęście, że cię  lubię. - powiedziała
- Też cię kocham. - uśmiechnęłam się
- Ej, to moja żona. - powiedział Carlos oskarzycielskim tonem
- Nie czepiaj się.
  Poszłam do kuchni. James i Logan o czymś rozmawiali, gdy weszłam od razu przestali.
- Logan, zostawisz nas samych? - spytałam, spojrzał na Jamesa
- Jasne. - odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia
- James, o co chodzi? - usiadłam na przeciwko niego
- O n...
- James... - przerwałam mu - Nie kłam. 
- I tak nie mogę tego przed tobą ukrywać. - powiedział - Rodzice mieli dzisiaj wrócić. 
- No właśnie czemu ich jeszcze nie ma? - zmieszał się
- Oni... - nie mógł z siebie wydusić ani słowa
- Co z nimi? - nie wiedziałam o co mu chodzi, widziałam, że cierpiał, a aj nie mogłam mu pomóc
- Oni nie wrócą. - kiedy dotarło do mnie co powiedział w oczach stanęły mi łzy
- Chcesz powiedzieć, że... - nic więcej nie chciało mi przejść przez gardło
  James nic nie powiedział tylko mnie przytulił.  On potrzebował mnie tak samo jak ja jego. Łzy płynęły mi strumieniami. Spojrzałam na twarz Jamesa. Był rozdarty, z jednej strony chciał to jakoś odreagować, a z drugiej nie chciał okazać słabości przy mnie. 
- Nie powstrzymaj się. - powiedziałam - Idę się przejść, chcę pobyć sama. 
- Tylko nie rób nic głupiego. - powiedział - Mam tylko ciebie
- Kocham cię. 
  Wyszłam z domu. Najpierw po mojej głowie chodziła myśl, żeby udać się do parku, ale tam mogłam natknąć się na Roberta i Vicky, więc postanowiłam iść odwiedzić Kendalla w szpitalu. 

czwartek, 14 sierpnia 2014

Odnalezieni po latach

Hejeczka :) Dzisiaj przychodzę do was z jednorazówką z okazji urodzin Carlosa. Wiem, że jego urodziny są dopiero jutro, ale jutro niestety nie będę miała czasu, żeby ją dodać.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
  ****Carlos****

- Carlos, dzisiaj ty pokazujesz zdjęcia. - usłyszałem krzyk Logana z salonu
- Już idę. - odkrzyknąłem z salonu
  Otworzyłem szufladę, w której były moje albumy, wyciągnąłem je i zszedłem na dół.
- Pokaż co tam masz. - powiedział Kendall i zabrał jeden z albumów
Na początku oglądaliśmy zdjęcia z czasów, kiedy byłem niemowlakiem. Było pełno śmiesznych zdjęć. Śmieliśmy się jak nigdy. Następny był z moich szkolnych lat. Dokładniej jak miałem od sześciu do trzynastu lat.
  Miło było powspominać te wszystkie czasy, jednak najmilej wspominało się zdjęcia z ostatniego albumu. Jego okładka nie było jedno kolorowa jak reszty. Widniało na niej zdjęcie moje i...
- Kto to jest? - spytał James
- To Agata, moja przyjaciół ka z dzieciństwa.
- Nigdy o niej nie wspominałeś. - wypomniał mi Logan
- Jakoś nie było okazji.
- To wspomnij o niej teraz. - powiedział Kendall
- Agata pochodziła z polski. - zacząłem wspominać - Poznaliśmy się kiedy mieliśmy po sześć lat. Wychowywał ją ojciec, gdyż jej mama zmarła miesiąc po jej narodzinach. Ze względu na pracę jej taty często podróżowali. W Columbii mieszkali osiem lat i było to miejsce, w którym mieszkali najdłużej, ale zaczynając od początku:
  Agata była niską brunetką o zielonych oczach. Była bardzo nie ufna. Wprowadziła się z ojcem do domu, który sąsiadował z moim. Dzień po ich przeprowadzce zobaczyłem jak czyta książkę na trawie. Podszedłem do płotu i spytałem:
- Jak masz na imię?
- Agata. - odpowiedziała lustrując mnie wzrokiem
- Jestem Carlos, pobawisz się ze mną. - spytałem
- Chcesz się ze mną zakolegować, prawda? Nie masz po co, niedługo znów wyjadę.
- Ale prawdziwa przyjaźń zostaje na zawsze, tak mówi moja mama.
- Ty masz mamusie, ja nawet swojej nie znam. 
- Przykro mi, to jak pogramy w piłkę?
  Dziewczyna się uśmiechnęła, po czym odwróciła głowę i krzyknęła; 
- Tato, mogę iść pograć z sąsiadem w piłkę?!
- Dobrze! - odpowiedział męski głos.
  Brunetka przeszła przez płot i zaczeliśmy grać w piłkę Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Kiedy byliśmy starsi wszyscy myśleli, że jesteśmy parą, ale wtedy byliśmy tylko przyjaciółmi. Wtedy nie rozumiałem, że ją kochałem. W wieku dwunastu lat zawarliśmy umowę, że jeśli po czterdziesce nadal będziemy samotni to weźmiemy razem ślub. - zaśmiałem się - W dniu moich trzynastych urodzin dała mi najlepszy prezent, mianowicie zaśpiewała mi piosenkę. To były najlepsze urodziny w moim życiu. Było dużo śmiechu i zabawy. Nigdy się tak nie uśmiałem.
  Jednak tydzień później stało się coś strasznego. Wieczorem przyszła do mnie cała we łzach. Miałem podejrzenie, że czeka ją kolejna przeprowadzka, ale nie chciałem tego do siebie dopuścić 
- Czemu płaczesz? - spytałem
- Za tydzień wyjeżdżamy. 
  Przytuliłem ją. Nie mogłem uwierzyć, że moje podejrzenia się sprawdziły.Moja przyjaciółka, osoba, którą kochałem miała wyjechać i  najprawdopodobniej już nigdy nie wrócić  Żyła już z myślą, że zostaną tu na stałe, a tu takie rozczarowanie. 
   Cały tydzień spędziliśmy razem. Nie było chwili, żebyśmy byli oddzielnie. Potrafiliśmy całą noc rozmawiać stojąc przy oknach naszych pokojów. 
   Kiedy nadszedł ten nieszczęsny dzień pojechałem wraz z rodzicami odwieźć ją i jej ojca na lotnisko. 
- Będę tęsknić. - powiedziała ze łzami w oczach, kiedy nasi rodzice zajeli się rozmową na temat miasta gdzie od tego dnia mieli mieszkać 
- Ja też. - mimo wielkich starań po moich policzkach zaczeły spływać łzy
- Mam dla ciebie prezent. - powiedziała
   Ze swojej torby wyciągnęła album. Na jego okładce było zdjęcie zrobione trzy dni wcześniej jak siedzieliśmy na ławce przed jej domem. Obejmowałem ją, a ona trzymała głowę na moim ramieniu. Otworzyłem go. Były tam nasze wspólne zdjęcia, poukładane w kolejności chronologicznej. Pod każdym z nich był krótki opis. 
- Sobie zrobiłam taki sam, żebyśmy zawsze mieli o sobie takie same wspomnienia. 
- Żałuje, że nie mam nic dla Ciebie. - przytuliłem ją
- Przez te osiem lat dałeś mi o wiele więcej niż przez reszta życia wszyscy ludzie razem wzięci. Dałeś mi przyjaźń. - poczułem jak po jej policzkach spływają kolejne strumienie łez
- Pasażerowie lecący do Anglii proszeni udać się na odprawę. - usłyszeliśmy głos z głośników
- Nie żegnamy się na zawsze. Uznajmy, że wyjeżdżasz na długie wakacje. - powiedziałem
- Wrócę jak tylko będę mogła. - powiedziała łamiącym się głosem
- Przykro mi, ale musimy już iść. - przerwał nam jej tata
  Spojrzałem mu w oczy. Zauważyłem w nich ból, że jego córka cierpi. Wiem, że nie chciał wyjeżdżać, ale jego obowiązki nie dawały mu wyboru.'
- Do zobaczenia. - powiedziała dziewczyna uwalniając się z moich objęć
  Poszła za tatą. Podeszła do bramki i podała paszport, wysokiemu mężczyźnie ubranemu w białą koszulę i czarne spodnie dżinsowe. Po odebraniu go odwróciła się do mnie jeszcze raz i pomachała mi, chciała się szczerze uśmiechnąć ale jej oczy zdradzały, że cierpi. Odwróciła się i podeszła do swojego ojca. 
- Później zaczeliśmy mailować, ale kontakt nam się urwał kiedy wstąpiłem do zespołu.
- Masz gdzieś tą piosenkę, którą ci zaśpiewała na urodzinach? - spytał Logan
- Pewnie.
  Wziąłem telefon ze stołu i szybko odnalazłem piosenkę Tak niewiele i włączyłem ją chłopakom.
- Jest niesamowita, do tego była słodka. - powiedział Kendall
- Teraz byś jej nie poznał. - powiedziałem lekko tajemniczym tonem
- Masz gdzieś jej zdjęcie? - spytała cała trójka równocześnie
  Wszedłem na Facebooka i znalazłem Agatę w znajomych. Pokazałem chłopakom jej zdjęcie.
- Ładna jest. - powiedział James
- Wiem. - powiedziałem - Dobra, dosyć tego dobrego. Jutro trzeba rano wstać.
  Wszyscy jak na zawołanie wstaliśmy z kanapy i powędrowaliśmy do swoich pokoi.

***5 dni później***

  Dziś są moje urodziny. Z chłopakami postanowiliśmy się wybrać do baru karaoke. Po godzinie osiemnastej byliśmy już w klubie. Usiedliśmy w roku baru, żeby nie zostać rozpoznanym przez fanki. Po kilku piosenkach usłyszałem znajomy głos.
- Tą piosenkę dedykuje mojemu przyjacielowi z dzieciństwa, który ma dzisiaj urodziny. Carlos, to dla ciebie.
  Kiedy usłyszałem swoje imię spojrzałem na scenę. Stała na niej Agata we własnej osobie. Śpiewała tą samą piosenkę co dwanaście lat temu.
  Nie mogłem uwierzyć, że znowu ją widzę. Nagle poczułem się tak jakby wszystkie moje problemy zniknęły.
  Kiedy brunetka skończyła śpiewać skierowałem się pod scenę z nadzieją, że ją tam znajdę. Znalazłem. Stała pod sceną i całowała się z jakimś chłopakiem. Zabolało mnie, ale nie miałem zamiaru jej przerywać. Wróciłem do zabawy z chłopakami.
  Po kilku godzinach zachciało nam się pić, więc postanowiłem kupić nam po piwie. Kiedy wracałem do chłopaków ktoś na mnie wpadł. Okazało się, że była to Agata.
- Carlos, nie mogę uwierzyć, że to ty. - rzuciła mi się na szyję
- Też nie mogę uwierzyć.
- Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję, kiedy przyjechałaś?
- Kilka dni temu. Przyjechałam do taty.
- A gdzie mieszkałaś zanim tu przyjechałaś?
- Po Anglii był Nowy York. Polska, znowu Anglia i teraz prowadzę rozmowę z moim przyjacielem.
- Agata, jedziemy? - zobaczyłem chłopaka, z którym się wcześniej całowała, mogłem teraz zauważyć, że ma blond włosy i brązowe oczy
- Carlos, poznaj Toma, to mój narzeczony. Może przyszedłbyś na nas ślub za trzy dni?
  Zamurowało mnie. dziewczyna, w której się zakochałem już w dzieciństwie, teraz wychodzi za kogoś innego.
- Przykro mi ale za trzy dni gramy koncert w Nowym Yorku. - skłamałem
- Szkoda, to do zobaczenia. - przytuliła mnie i skierowała się do wyjścia
  Nadal to do mnie nie docierało. Czyli ona jednak nie czuła  do mnie tego samego co ja do niej? Ale czy naprawdę kochała Toma? Postanowiłem nie myśleć o tym.

***Następny dzień***
  Obudził mnie dzwonek do drzwi. Poleżałem chwilę z chęcią sprawdzenia czy któryś z chłopaków się ruszy. Oczywiście żaden nie wstał. Z wielkim bólem głowy wstałem i zszedłem na dół. Kiedy otworzyłem drzwi, ujrzałem mężczyznę w podeszłym wieku z lekko siwiejącymi włosami. W jego twarzy było coś znajomego.
- Witaj Carlos, pamiętasz mnie? - spytał, jego głos przypomniał mi kim jest
- Pan Mariusz? Proszę niech pan wejdzie. - wpuściłem go do środka
- Nie zajmę ci dużo czasu. - powiedział wchodząc
- Co pana sprowadza?
- Szczęście mojej córki. - odpowiedział
- Widziałem się wczoraj z Agatą i wygląda na szczęśliwą - powiedziałem
- No właśnie, wygląda na szczęśliwą. Przez te dwanaście lat nie było chwili, żeby o tobie nie mówiła lub nie myślała. Kiedy wstąpiłeś do zespołu i urwał wam się kontakt, ona strasznie cierpiała. Uwierz mi ona nie kocha Toma, tylko ciebie. To małżeństwo, będzie fikcyjne, ono ją zniszczy. Musisz mi pomóc nie dopuścić do tego małżeństwa.
- Jak mam to zrobić?
- Jesteś mądrym chłopakiem Carlos. Na pewno coś wymyślisz - uśmiechnął się przyjaźnie i wyszedł, po chwili zeszli chłopacy
- Kto to był?
- Ktoś kto dał mi do myślenia. - powiedziałem

***Kolejny dzień***
Rano poszedłem pobiegać. Nic, nie wymyśliłem, żeby zapobiec temu ślubowi. Cały czas próbuje się do mnie dodzwonić ojciec Agaty, a ja nie odbieram, ponieważ nie wiem co mu powiedzieć.
  Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Postanowiłem przerwać uroczystości zaślubin. Nie miałem pojęcia jak to zrobię, ale wiedziałem, że muszę to zrobić  Musiałem dla dobra Agaty.
  Pobiegłem szybko do kościoła. Kiedy tam dotarłem od razu krzyknąłem:
- Przerwać ceremonie!
  Podeszło do mnie dwóch ochroniarzy. Byli zmieszani, ponieważ Tom kazał im mnie wyprowadzić, a Agata mówiła, że mają mnie zostawić. Postanowiłam mówić dalej.
- Agata, ja wiem, że ty mnie kochasz, tak samo jak ja kocham ciebie. Wiesz, że to małżeństwo będzie fikcją. Jeśli jednak chcesz związać się z Tomem, to podejdź do mnie, spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że mnie ie kochasz.
  Moja przyjaciółka była zmieszana. Patrzyła to na mnie, to na swojego narzeczonego, swojego ojca i resztę gości. Po chwili zaczęła iść w moją stronę. Wiedziałem, że mi się nie udało. Czyli jednak Agata nie czuła do m,nie tego samego. Brunetka stanęła przede mną miała obojętny wyraz twarzy i patrzała mi prosto w oczy przez kilka sekund. Po chwili uśmiechnęła się i mnie pocałowała, a ochroniarze mnie puścili.
- Przez te wszystkie lata moje uczucie było takie samo. Kocham cię.
  Tym razem ja ją pocałowałem. Trwaliśmy w pocałunku słysząc za sobą wiwaty większości gości.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 8

- Coś się stało? - spytał Carlos widząc nasze grobowe miny po wejściu do domu
- Coś z Kendallem? - spytał Logan
- Nie, z Kendallem wszystko dobrze. Ja pójdę spać.
  Chciałam ominąć rozmowę z Jamesem. Niestety nie udało mi się.
- Może skończysz to co zaczełaś? - spytał James
- Co mam ci powiedzieć, że chłopak, którego kochałam zdradził mnie z moją przyjaciółką.
  Ze łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy próbując zasnąć. Niestety sen nie przychodził, a ja stwierdziłam, że nie mogę leżeć bezczynnie. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na facebooka. Dostałam masę wiadomości od Vicky. Chciała się pogodzić. Nigdy nie zrozumiem jak można coś takiego wybaczyć. Rozumiem próbować zapomnieć, ale wybaczyć? Dla mnie to jest niewybaczalne.
  Usunełam Vicky ze znajomych, to samo zrobiłam z Robem.
- Kamila? - usłyszałam głos Jamesa dobiegający ze strony balkonu, odwróciłam się w tamtym kierunku
- Jak tu weszłeś? - spytałam, zauważyłam, że mój głos nie był łamiący, a moje oczy były suche
- Balkon.
  Mogłam się domyśleć. Zawsze kiedy się kłóciliśmy on pierwszy przychodził przeprosić i zawsze wchodził przez balkon, ponieważ zapominałam go zamykać.
  James do mnie podszedł i mnie przytulił. Cała złość mi przeszła. Nigdy nie potrafiliśmy się na siebie długo gniewać.
- Nie chcę już mieszkać w Nowym Yorku. Wszystko tu będzie mi o nich przypominać.
- To przyznaj się, że jesteś Bezimienną i nie każ nam szukać wiatru w polu.
  Zatkało mnie. Skąd on wiedział? Od kiedy to wiedział? Jak długo udawał, że nic nie wie? Jak się dowiedział? Te wszystkie pytania kłębiły się w mojej głowie.
- Skąd wiesz? - spytałam
- Jesteś moją siostrą. - powiedział
- Od kiedy wiesz? - spróbowałam z innej beczki
- Dowiedziałem się w ten sam dzień, kiedy tu przyjechaliśmy. Usłyszałem jak rozmawiałeś z Vicky.
- Dlaczego nie powiedziałeś chłopakom, że wiesz? Oszczędziłbyś sobie i im wiele czasu.
- Miałaś swoje powody, żeby nam nic nie mówić, a poza tym gdzieś w głębi serca czułem, że gdybym powiedział to zrobiłbym ci przykrość. - powiedział, po chwili dodał trochę błagalnym tonem  - Kamila, wyjedź z nami do Los Angeles.
- Moim jedynym powodem dla którego się nie ujawniłam, jest to ten sam dla którego ty wstąpiłeś do zespołu.
- Skoro kochasz muzykę to wyjedź z nami. - użył tego samego tonu co poprzednio
- Będziesz ze mną? - spytałam
- Cały czas. - odpowiedział
- Słowo najlepszego brata na świecie? - spojrzałam mu w oczy
- Słowo najlepszego brata na całym świecie. - uśmiechnął się
- Kocham cię. - przytuliłam się do niego
- Ja ciebie też.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Hejka.
Jak wam się podoba rozdział?
Wiem, że jest krótki i beznadziejny, ale ostatnio mój poziom weny jest bardzo niski. Można powiedzieć, że mój mózg zrobił sobie wakacje :) Obiecuję poprawę. Przynajmniej próbe poprawy.
Czekam na opinie.